27 lipca 2024

W Polsce najtrudniej jest być Polakiem!

„Konfederacja bez hamulców szczuje na uchodźców”, „Ależ to jest słabe!”, „To co zrobiła dzisiaj Konfederacja, jest obrzydliwe”,Nie ma naszej zgody na rozkręcanie nienawiści”, „Konfederacja podsyca antyuchodźcze nastroje”, „Konfederacja na dramacie wojny szuka politycznego kapitału”, „Najniższe instynkty. Wstyd!”

To jedynie część komentarzy odnoszących się do informacji zapowiadającej sejmową konferencję prasową jednego z parlamentarnych ugrupowań, zatytułowanej: „Tak dla pomocy, nie dla przywilejów”, z udziałem dyrektora biura prasowego Konfederacji Tomasza Grabarczyka, oraz posłów Michała Urbaniaka i Grzegorza Brauna.

Najbardziej kontrowersyjnym stwierdzeniem, jakie padło podczas kilkunastominutowego wystąpienia była przytoczona przez posła Brauna teza prof. Jacka Bartyzela, który twierdzi, że:

„To nie jest humanitarna pomoc dla uciekinierów czy uchodźców tylko wielka akcja przesiedleńcza – porównywalna do tej po 1945 roku – która może zmienić nieodwracalnie strukturę etniczną Polski, bo przybysze otrzymujący przywileje większe od ludności tuziemczej nie mają motywacji, by powrócić do zrujnowanego kraju, nawet jeśli wojna ustanie.”

Każdy, kto ciekaw zbojkotowaną, „obrzydliwą” konferencję może obejrzeć tu >>>

Kluczowe nioski płynące z sejmowej konferencji Konfederacji mogą być zaskakujące. Można je sprowadzić do kilku tez: interesu Polski bronić nie wolno; informować Polaków o tym co dzieje się w ich państwie- nie wolno, istotnych kwestii dotyczących bezpieczeństwa państwa, gospodarki i polityki wewnętrznej poruszać nie wolno; ważnych pytań stawiać nie wolno. Nawet jeśli jest się posłem Rzeczpospolitej.

Pełniący w Sejmie dyżur funkcjonariusze medialni byli podobno „oburzeni tematyką konferencji”, nie spodobał im się jej tytuł, w związku z czym nie wzięli w niej udziału, nie wstali nawet od stolików, żeby przysłuchać się wypowiedziom posłów czy zadać im pytania. Operatorzy odmówili włączenia oświetlenia i kamer, żeby nie nagrywać i nie transmitować wypowiedzi polskich posłów.

Trudno to inaczej nazwać jak próbą cenzury prewencyjnej przekazu skierowanego do polskiego społeczeństwa, w wykonaniu pracowników medialnych. Instrukcje musiały popłynąć z samej góry. Do wojny informacyjnej z Polakami włączają się szeregowi dziennikarze i kamerzyści.

Wiceminister polskiego rządu, który jako poseł ślubował „rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej” skomentował konferencję Konfederacji za pośrednictwem Twittera w następujący sposób:

„Szczucie na uciekające przed bombami kobiety i dzieci z Ukrainy za rzekome „przywileje” – jest nie tylko kłamliwe i żałosne politycznie, ale również antychrześcijańskie, antypolskie i prorosyjskie.”

Jedna z dziennikarek mainstreamowego tygodnika, która tego samego dnia pochwaliła się „pierwszymi zajęciami ze studentami na Uniwersytecie Warszawskim” (domyślamy się, że dot. dziennikarstwa), o konferencji prasowej Konfederacji napisała: „No nigdzie nie transmitowali. Dzięki Bogu.” Młodym adeptom medialnym wypada tylko współczuć.

Jak dotąd (od 24.02.2022 r.) polsko-ukraińską granicę przekroczyło już ponad 2 miliony uchodźców. Można przyjąć, że to o 1 milion osób więcej niż w całym 2015 r. przybyło do wszystkich państw Unii Europejskiej w wyniku konfliktu zbrojnego w Syrii.

Autorami ataków na polityków, dziennikarzy i media, które próbują wziąć pod lupę największy kryzys migracyjny w Europie po II wojnie światowej są głównie wyszczepieni i zaboosterowani żurnaliści, którzy jeszcze do niedawna bezwstydnie i nachalnie wciskali Polakom niezweryfikowane preparaty szczepionkopodobne, nie zadając sobie trudu, żeby zapytać „co w tych specyfikach tak naprawdę jest”. Ci sami pracownicy medialni przez dwa lata próbowali trzymać w pandemicznych ryzach niepokornych Polaczków, niechętnych do przestrzegania kuriozalnych rygorów sanitarnych, obostrzeń, nakazów noszenia szmatek na twarzach, „zakazów wstępu do lasu i do kościołów.”

W Polsce można być komuchem, lewakiem, liberałem, aferałem, symetrystą, pandemistą, zamordystą, genderystą, gejem, lesbijką, transwestytą, celebrytą, youtuberem, lanserem, Europejczykiem, mniejszością niemiecką. W Polsce najtrudniej jest być Polakiem.

W Polsce może funkcjonować „gazeta żydowska” (cytat!), „niemiecki Onet”, „amerykański TVN”, czy jedynie z nazwy „Gazeta Polska”. Można (a nawet trzeba) mieć sympatie i poglądy prounijne, proniemieckie, proamerykańskie, proanglosaskie, prochińskie. W ostatnich tygodniach zgodne głoszenie sympatii proukraińskich jest społecznym, politycznym i medialnym obowiązkiem.

Nie można jednak głosić przekonań propolskich. Nie należy wypowiadać się z troską o polskim interesie narodowym. W nie najlepszym tonie jest stawianie pytań o żywotne interesy, bezpieczeństwo, przyszłość naszego państwa, społeczeństwa, gospodarki. Propolskość jest w Polsce piętnowana, wyśmiewana, cenzurowana, sekowana. Propolskie poglądy są w naszym kraju zakazywane.  

W atakach na tych polityków, publicystów i dziennikarzy, którzy ośmielą się upominać o polskość, o Polskę, o polskie sprawy, celują głównie ci, którzy powinni stać na straży interesu publicznego naszego kraju – czwarta, k*rwa, władza od lewa do prawa, na polecenie pierwszej i drugiej. Chroniona przez trzecią.

SAD