11 października 2024

Królów Julianów w opozycji nie brakuje

Liderzy tęczowych koalicji w naśladowaniu prezesa Kaczyńskiego zaczynają przypominać króla Juliana z Pingwinów z Madagaskaru. Pewnego dnia ten zabawny jegomość postanowił zbudować drużynę marzeń na wzór drużyny pingwinów. I tak w animowanym serialu nieporadny i naiwny lemur Mort miał udawać rozsądnego i wrażliwego Szeregowego; inteligencik palczak madagaskarski Maurice miał się wcielić w zawadiakę Rico- specjalistę od wybuchów i destrukcji; natomiast najbardziej bezmyślna i co tu dużo mówić tępa wiewiórka Fred miała pełnić rolę Kowalskiego- pomysłowego i kreatywnego wynalazcy. Na czele brygady stanął, a jakże, sam król Julian, który nieudolnie naśladował skutecznego Skipera, odpowiedzialnego za strategię, taktykę i dowodzenie.

Przebieranki tęczowych przywódców totalnej opozycji wiążą się z przyszłością Polski, dlatego robi się i śmieszno i straszno, kiedy w charakterze widowni uczestniczymy w tym żenującym qui pro quo.

Tęczowi Ludowcy, którzy dla trzech stołków w Europarlamencie sprzedali wieś i porzucili tradycyjne wartości (o ile kiedykolwiek byli im wierni), teraz próbują udawać chrześcijańskich demokratów. Przewodniczący, pozujący na spadkobiercę Witosa lekarz z Krakowa, który jeszcze w maju tego roku klaskał Jażdżewskiemu gdy ten pluł na Kościół Katolicki i księży, dziś stroi się w patriotyczne piórka i ze łzami w oczach próbuje tworzyć biało-czerwoną koalicję.

Antysystemowcy spod znaku Kukiza, Biedronia i Zandberga, którzy swoje ugrupowania tworzyli podobno w opozycji do zdeprawowanych, skompromitowanych polityków z SLD, PO i PSL oraz prezentowanego przez nich twardogłowego partyjniactwa, nie mają wstydu i tworzą koalicje pod przemalowanymi szyldami z tymi aparatczykami. Czegóż to się nie robi dla władzy, zysku i mirażu przekroczenia wyborczego progu?

Platforma Obywatelska do spółki z Nowoczesną udają wybitnych fachowców od ekonomii, polityki zagranicznej, wojska, finansów, edukacji i służby zdrowia. Żeby się przekonać ile w tym sensu i powagi, przypomnijmy sobie niedawny „sześciopak Schetyny”, premier Kopacz kłaniającą się na lotnisku w Berlinie kamerze na trójnogu i klęczącemu obok murzynowi z aparatem, tablice Mendelejewa i Caracale ministra Siemoniaka, czy działalność ministra Rostowskiego, który pilnował polskiego budżetu tak, że wystarczyło na zwroty VAT’u mafiom VATowskim, a na programy społeczne „piniędzy nie ma i nie będzie.”

W zestawieniu z większością z nich Ryszard Petru urasta do rangi tytana intelektu i ekonomicznego guru- dziś odczuwa się wyraźnie jego brak w codziennym przekazie dnia. Ryszard Petru jest z pewnością brakującym intelektualnym ogniwem Totalnej Koalicji.

Postkomuniści z SLD imitują postępowych demokratów i europejczyków, a mają w tym wprawę; gdy w latach 80-tych dla zwykłych, uczciwych Polaków paszport był rarytasem, dzieci PZPR-owskich sekretarzy i oni sami latali na stypendia i szkolenia na Zachód i do Moskwy, gdzie zyskiwali salonowe szlify. Tyle dobrego, że ich przewodniczący Włodzimierz Czarzasty, komunista z PZPR-owskim rodowodem udaje najmniej. Z dumą przypomina o tym, że ponad 100 tys. naszych rodaków zagłosowało w niedawnych wyborach europejskich na innego komucha- Leszka Millera, „który już powinien leżeć w grobie, w krypcie i nas straszyć czerwoną flagą z sierpem i młotem.”

Wykorzystanie postaci z kreskówki do opisu polskiej opozycyjnej sceny politycznej może wydawać się nieco naciągane. Ale czy to co dzieje się w szeregach partii opozycyjnych nie przekroczyło już granic parodii i nie zmierza przypadkiem w kierunku tragifarsy?

Kolejne wypowiedzi i decyzje przewodniczących Schetyny, Kosiniaka-Kamysza, Czarzastego, Biedronia czy Kukiza potwierdzają, że są oni gotowi przywdziać dowolne maski, szaty i ozdoby, żeby tylko przekroczyć sejmowe progi i zachować stołki. Są zdesperowani do tego stopnia, że wygłaszają teksty godne ogoniastego lemura w śmiesznej czapce.

Król Julian Schetyna jednego dnia nie chce homozwiązków, a następnego twierdzi, że czas najwyższy homozwiązki wprowadzić. Król Julian Kosiniak- Kamysz najpierw pali głupa i twierdzi, że „tęczowe barwy to barwy spółdzielczości a spółdzielczość zawsze była związana z ruchem ludowym”, by po wyborach europejskich głosić przywiązanie do tradycji i chrześcijańskiej demokracji. Król Julian Biedroń wali na odlew- jemu marzy się zrobienie z Polski międzynarodowego burdelu dla turystów z całego świata, bo „w Polsce w tej chwili jest tyle pięknych Słowianek.” I tak od świtu do nocy „zanim dotrze do nas, że to bez sensu”- cytując oryginalnego Juliana.

Przy każdym z tych Julianów kręci się spore stadko zapatrzonych w niego Maurycych i Mortów, którzy chętnie pościskają, pomasują i wycałują królewską stopę, i nie tylko.

Różnica miedzy udawanymi liderami tęczowych koalicji a prezesem Kaczyńskim jest taka, że prezesowi udało się zbudować Zjednoczoną Prawicę w oparciu o spójny, przejrzysty i konkretny program, i zebrać wokół siebie ludzi, którzy chcą zrobić coś dobrego dla Polski i dla Polaków. Celem tęczowych liderów jest już tylko utrzymanie się na powierzchni, przekroczenie wyborczego progu i zrobienie czegoś dla samych siebie, oraz dla swoich fundatorów i protektorów z Moskwy, Berlina i Brukseli.

Król Julian ma ogromne ambicje polityczne i bardzo chce rządzić- to pewne! Ale ma też wyjątkowe predyspozycje kabaretowe. Większość z nas zaprosiłaby go wraz z Mortem, Maurycym i Fredem na imprezę czy na grilla w nadziei na przednią rozrywkę- któż tak dobrze wygina śmiało ciało jak król Julian?

Jednak, kto z nas powierzyłby temu śmiesznemu lemurowi i jego paradnej ekipie zarządzanie domowym budżetem, rodzinną firmą, nie mówiąc już o kierowaniu sprawami całego kraju? Są chętni?

SAD

Foto: YouTube

Tekst ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 26.07.2019 r.