Klasyczne znaczenie łacińskiego określenia „minister” to „sługa, pomocnik”. I tak być powinno. Wynagradzany z pieniędzy publicznych, przekazywanych do budżetu państwa (samorządu) przez „zwykłych ludzi”, urzędnik państwowy czy samorządowy „zwykłym ludziom” powinien służyć. Decydujący o sprawach i majątku państwa, regionu czy miasta, opłacany z kieszeni obywatela, pierwszy minister, szeregowy minister, wiceminister czy ich reprezentant nadal jest tylko „sługą i pomocnikiem” zwykłego, szarego człowieka. I to interesem łożących na niego ludzi minister- sługa powinien się kierować.
Ostatnia wypowiedź rzecznika prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasza Jasiny upewniła społeczeństwo polskie w tym, że urzędnik państwowy (i samorządowy zapewne również), jest „sługą Narodu”, i jest do jego „dyspozycji.”
Nie możemy jednak mieć pewności, czy sami urzędnicy, ministrowie, premierzy i szeregowi biurokraci zdają sobie sprawę do czyjej powinni być dyspozycji, któremu narodowi winni są służbę. I lojalność.
Fragment wypowiedzi rzecznika MSZ, wygłoszonej w trybie oficjalnej konferencji prasowej, na tle polskich barw, z godłem Rzeczpospolitej na pulpicie, wart jest odnotowania.
„My jesteśmy do dyspozycji Ukrainy, jej decyzji, jej próśb, jej wniosków w tej sprawie. Jeżeli nasi ukraińscy przyjaciele będą chcieli z tego planu skorzystać, pozostajemy do dyspozycji. Podobnie jak w przypadku naszych sojuszników. Jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego, jego próśb”
– oświadczył dr Jasina, prawnik, historyk, analityk, dziennikarz, filmoznawca. Człowiek wykształcony i wydawałoby się, że niegłupi.
Rzecznika Jasiny karykaturalny „hołd ukraiński”
Czołobitne, wiernopoddańcze deklaracje ministerialnego urzędnika, upozorowane na karykaturalny „hołd ukraiński” wywołały uzasadnione oburzenie znacznej części komentatorów i polityków. „Nie jesteśmy niczyimi sługami” – deklarowali zgodnie publicyści, wyciągając błędne wnioski z wypowiedzi rzecznika MSZ. Tak samo jak ministrowie, urzędnicy, biurokraci, podobnie dziennikarze i pracownicy medialni są „pomocnikami” narodu, „sługami” społeczeństwa. Rzecz w tym, żeby mieli świadomość, któremu narodowi służą, jakiemu społeczeństwu winni są lojalność.
Jednym z najważniejszych zadań Polaków na dziś jest przypomnienie własnej klasie politycznej i urzędniczej, jaka jest ich kluczowa powinność. Czyjej „suwerenności i dobra” ślubowali strzec.
Czy to zbyt górnolotne tezy i oczekiwania? Jeśli tak, to składane ślubowania, przysięgi, przyrzeczenia przez któregokolwiek z urzędników i funkcjonariuszy publicznych tracą jakikolwiek znaczenie. Obejmując urząd mogliby oni mówić wprost, cytując odpowiadającą rzeczywistości rotę:
„W swoich działaniach będę kierował się prywatą, realizował interesy własnej rodziny i przyjaciół, służył wszystkim narodom, które mają wystarczająco duże możliwości nacisku, tj. Amerykanom, Niemcom, Rosjanom, Żydom, Ukraińcom, itd., byle tylko nie służyć Narodowi Polskiemu. Tak mi dopomóż ONZ, WHO i Unio Europejska.”
„Bezkarność +” – polityczna, urzędnicza, dziennikarska
Urzędnicy niezależnie od rangi, pozycji, funkcji, wykształcenia, tytułów muszą liczyć się z tym, że za swoje działania Naród, u którego są na służbie może odwdzięczyć się tym, czym lud ukraiński już wielokrotnie odwdzięczał się kłamliwym, sprzedajnym, nieuczciwym politykom i urzędnikom: umieszczaniem ich w kontenerach na śmieci. Internet pełen jest videorelacji z tego typu akcji oddolnych „w Ukrainie”.
Akty samosądu ukraińskiego społeczeństwa widoczne jeszcze przed wybuchem konfliktu zbrojnego, w czasie wojny z Rosją przybrały formy skrajne, jeszcze bardziej dotkliwe. W mediach społecznościowych bez trudu znajdziemy filmy przytwierdzonych do słupów i znaków drogowych szabrowników, złodziei, donosicieli, zdrajców, którym wymierzane są baty na gołą rzyć na mrozie.
W poczuciu bezsilności „zwykłych ludzi” w odniesieniu do skali nieprawości opłacanych z publicznych pieniędzy „sług i pomocników narodu”, podobne działania, chociaż skrajne i niecywilizowane, wydają się być jedynym słusznym wyrazem sprawiedliwego gniewu społecznego.
Jak Ukraińcy dziś są w stanie wojny kinetycznej z Rosją, tak Polacy od lat znajdują się w stanie wojny informacyjnej.
Okłamywani przez ostatnie dwa lata przez kilkadziesiąt tysięcy wysoko opłacanych „swoich sług”, dziś ponownie wprowadzani jesteśmy w jeszcze bardziej kosztowną dla naszego państwa „pułapkę ukraińskiej wojny”. Przy bezwładnym systemie sądownictwa gwarantowana, systemowa bezkarność jest fundamentem aktywności politycznej, pseudonaukowej, pseudomedycznej czy pseudomedialnej. W takiej sytuacji będące na granicy zdrady narodowej (i społecznej) działania urzędników, naukowców, lekarzy, dziennikarzy, nie powinny pozostawać bezkarne.
Tłumaczenia, że „ja tylko wykonywałam/ wykonywałem polecenia (rozkazy)” tym razem nie mogą być podstawą uzyskania usprawiedliwienia przed suwerenem.
SAD